Zakopane w Senegalu czyli Park Narodowy Oiseaux du Djoudj

Jajecznica z jajek trzech w młodym sercu wzburzyła krew.
Ruszamy zwarci i gotowi dokopać Dakarowi.

I w tym miejscu poezja się kończy,a zaczyna proza…

I w tym miejscu poezja się kończy,a zaczyna proza…

Drogę przebiega nam kilka zwierzątek,takich z gatunku mało futerkowych,

…guziec,hiena,jakiś waran,

…uciekających w popłochu,przed nadciągającym pożarem,który dość szybko się rozprzestrzenia.
Rzut oka,szybka kalkulacja,decyzja.

Zdążymy przejechać nim ogień dotrze do drogi.

Duszący dym zalega w kabinie samochodu.

Z płonącej trawy uciekają mali mieszkańcy,

…a sokoły krążące wśród płomieni,zaczynają polowanie.

Do tej pory nie możemy zrozumieć,dlaczego nie spłonęły…

Odjeżdżamy na pełnym gazie, na bezpieczną odległość,

…gdzie trawa znów jest zielona i słychać śpiew ptaków.

Podziwiamy gniazdka wikłaczy…

…i modliszkę.

Obserwujemy liczne gatunki ptaków,

…które w tej podmokłej,bagnistej części parku,występują w ogromnych ilościach.

W pewnym momencie zrobiło się sucho…

…i podkusiło nas zjechać z drogi,

…na pięknie spękane,wyschnięte błotko.

Niestety, głębiej błotko pozostało błotkiem.

Skorupka pękła i trach,siedzimy na podwoziu…
Kopiemy rękoma,nogami w czarnej śmierdzącej brei,a co podłożymy trapy to one pięterko niżej z naszym autkiem,
…a upał 35 stopni!

Widząc bezcelowość swoich działań,
uprawiamy narodowy afrykański sport,czyli czekamy na cud.

Cudu nam potrzeba,gdyż zbliża się do nas pożar,który zostawiliśmy daleko w tyle…Tu cudem może być przejeżdżający samochód,kilka nawet widzieliśmy w ciągu ostatnich dni…Już po trzech godzinach na horyzoncie pojawia się obłok kurzu.Znak to niechybny,że zostaliśmy uratowani.Obłok zbliża się, przejeżdża obok nas,a następnie zatrzymuje jakieś 200 metrów dalej.Z paki pickupa zgrabnie zeskakuje siedem czarnych postaci,każdy z podręcznym tobołkiem.Wysiedzieli się chłopaki w drodze,więc teraz co tchu biegną w naszą stronę.

W tym momencie uświadamiamy sobie,że jesteśmy “sam na sam” z tubylcami….
Tubylcy nie reagują na sugestie,by po prostu wypchnąć samochód,skoro jest ich tak wielu,lecz zaczynają show pod tytułem “wycinka buszu”. Machają maczetami lub tym,co tam mają za pazuchą.Wycięte krzaczory układają na drodze wyjazdowej,gdzie sucho było już dawno,a następnie robią to, co powinni byli zrobić od początku,czyli wypychają auto.
Jeszcze nigdy tak wielu nie zrobiło tak niewiele…

Swe usługi wyceniają na 100 euro dla każdego.Spotyka się to oczywiście z naszym zdecydowanym protestem…
Dziwią się,co prawda,że nie mamy takich drobnych w kieszeni i by temu zaradzić,wspomagają nas nawet informacją,iż najbliższy bankomat znajduje się około 60 km od naszego błotka,a oni chętnie z nami tam podjadą,gdzie wypłacimy miejscową walutę i wymienimy ją na euro,oczywiście naszym autem,bo tamto ich już dawno odjechało…
W końcu, po długich targach przystali na 5 euro,po dwa cukierki na grzywkę i niedopitą coca colę pojemności półtora litra przed dopiciem,na swoją całą,siedmioosobową,rozbójniczą gromadkę.
W tym momencie przestaliśmy być ich wrogami.Znaleźli sobie wroga wewnętrznego,bo jak tu podzielić 5 euro na 7,skoro cukierki zostały już zjedzone,a po coli została pusta butelka.
Ps: Zdjęć postanowiliśmy im nie robić,bo usługa mogłaby okazać się zbyt droga,a i utracić aparat,byłoby szkoda.

 

Powiadamiaj mnie o nowych postach
Powiązane wpisy

Related posts

Leave a Comment

CommentLuv badge

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.